|
|
Tygodnik "Wprost", Nr 1125 (20 czerwca
2004)
|
Nicea albo Kraków
Wojciech
Słomczyński Uniwersytet Jagielloński
Tomasz Zastawniak University of
Hull
Karol Życzkowski
Uniwersytet Jagielloński i CFT PAN
Dlaczego
politycy nie zdołali dotychczas uchwalić projektu konstytucji
europejskiej? W czym tkwi istota sporu o kształt systemu
głosowania w Radzie Unii Europejskiej? Co tak naprawdę oznacza
głośne w Polsce hasło "Nicea albo śmierć"? Gra toczy się
m.in. o wpływ na procesy decyzyjne w organach unii. Wszystkie
kraje unijne zgadzają się, że rada ma podejmować decyzje
kwalifikowaną większością głosów, lecz nie są zgodne, w jaki
sposób przyznawać głosy poszczególnym państwom oraz jak
określić konieczny próg.
Siła głosu Jak zmierzyć wpływ osoby
biorącej udział w głosowaniu na jego wynik? Wielkość ta nie
jest z pewnością proporcjonalna do liczby posiadanych głosów.
Przykładowo: akcjonariusz posiadający 51 proc. akcji spółki ma
100 proc. wpływu na decyzje walnego zgromadzenia
akcjonariuszy, a jego wspólnik z niewiele mniejszym pakietem
49 proc. akcji nie ma żadnego. Jeżeli uczestniczę w zebraniu
pięciu osób, z których każda dysponuje jednym głosem, to
rzeczywisty wpływ na wspólną decyzję będę miał wówczas, gdy
dwie osoby opowiedzą się za konkretną decyzją, a pozostałe
dwie będą przeciw. Mój głos zaważy na wyniku głosowania. Siłę
głosu można zdefiniować jako prawdopodobieństwo, że przy
rozkładzie głosów pozostałych uczestników mój będzie
decydujący. Najprostszym wskaźnikiem mierzącym siłę głosu jest
tzw. indeks Banzhafa. Odwołuje się on do pojęcia uczestnika o
krytycznym znaczeniu dla wygrywających koalicji. Chodzi o
takiego uczestnika, po którego wycofaniu się koalicja nie ma
większości. Każdy obywatel unii ma pośredni wpływ na
decyzje rady: wybierając rząd, wybiera zarazem swojego
przedstawiciela, który reprezentuje kraj na posiedzeniach
rady. Oczywiście, obywatel małego Luksemburga będzie miał
większy wpływ na wybór swojego rządu niż obywatel sąsiednich
Niemiec. O ile większy? Już w 1946 r. brytyjski uczony Lionel
Penrose, analizując siłę głosu członków tworzącej się
Organizacji Narodów Zjednoczonych, udowodnił, że wpływ
obywatela danego kraju na wybór swego przedstawiciela maleje
odwrotnie proporcjonalnie do pierwiastka z liczby ludności
kraju. Żeby wpływ każdego obywatela unii na podejmowane
decyzje był jednakowy, siła głosu przedstawiciela każdego
kraju w radzie powinna być wprost proporcjonalna do
pierwiastka z liczby ludności tego kraju. Opierając się na tym
wyniku, określanym prawem pierwiastkowym Penrose'a, dwóch z
nas skonstruowało w styczniu 2004 r. prosty system głosowania
w Radzie UE, nazwany kompromisem jagiellońskim. Został on
następnie rozwinięty przez autorów we współpracy z Wernerem
Kirschem (z Ruhr-Universität w Bochum) i Moshe Machoverem (z
London School of Economics). Za tym systemem głosowania
opowiedziało się kilka dni temu w liście otwartym do rządów
unii kilkudziesięciu naukowców z Wielkiej Brytanii, Niemiec,
Holandii, Polski i innych krajów europejskich.
Podwójna większość kontra kompromis
jagielloński Według zasad kompromisu jagiellońskiego,
przedstawiciel każdego kraju otrzymuje liczbę głosów
proporcjonalną do pierwiastka ludności swego kraju, a decyzja
rady zapada, jeśli suma wag głosujących państw (określonych
liczbą głosów) przekracza 62 proc. wszystkich głosów. Taki
próg decyzyjny jest optymalny, gdyż przy jego przyjęciu siła
głosów każdego kraju jest w przybliżeniu równa przyznanej
wadze głosów, a wiec prawo Penrose'a stosuje się tu ściśle:
wpływ każdego obywatela unii na podejmowane decyzje jest taki
sam. Na wykresie porównaliśmy siły głosu obywateli różnych
krajów, odpowiadające głosowaniu według reguł kompromisu
jagiellońskiego, systemu przyjętego w Nicei (trzy kryteria)
oraz propozycji konwentu zawartych w projekcie konstytucji
europejskiej (kryterium tzw. podwójnej większości ma postać
50/60, co oznacza, że do podjęcia decyzji wymagana jest zgoda
połowy państw reprezentujących jednocześnie 60 proc. liczby
ludności). Dla uproszczenia wybraliśmy 6 reprezentatywnych
krajów (o istotnie różniącej się liczbie ludności): Niemcy -
82,5 mln mieszkańców, Francję - 59,6 mln, Polskę - 38,2 mln,
Holandię - 16,2 mln, Czechy - 10,2 mln oraz Litwę - 3,5 mln.
Siłę głosu obywateli tych krajów mierzyliśmy względem siły
głosu obywatela największego kraju Unii Europejskiej -
Niemiec. W systemie przez nas zaproponowanym siła głosu
obywateli wszystkich krajów jest w przybliżeniu taka sama, co
dowodzi jego obiektywności i reprezentatywności. Co więcej,
proponowany system jest bardziej efektywny niż system
nicejski. Nie wymaga on też zmian zasad głosowania przy każdym
rozszerzaniu unii. Rozwiązanie z Nicei jest
najkorzystniejsze dla Polski (i pewnie dlatego niektórzy
polscy politycy byliby gotowi za ten system umierać),
natomiast wydaje się krzywdzące dla Niemiec. Z kolei
propozycja konwentu faworyzuje Niemcy (w mniejszym stopniu
Francję, Wielką Brytanię oraz Włochy), ale jest niekorzystna
dla Hiszpanii, Polski oraz innych krajów o średniej liczbie
ludności. Można wykazać, że nie da się zmodyfikować
forsowanego obecnie systemu podwójnej większości (opartego na
kryterium ludności oraz kryterium państw) tak, by siła głosów
obywateli we wszystkich krajach unii była - nawet w
przybliżeniu - taka sama. Stąd też wysuwane ostatnio
propozycje modyfikacji progów (50/65, 55/65, 50/50 czy 55/55)
z polskiego punktu widzenia trudno określić mianem
kompromisowych. System podwójnej większości byłby
sprawiedliwy, gdyby pierwsze kryterium dotyczyło głosów
przyznanych państwu proporcjonalnie do pierwiastka z liczby
jego ludności, a drugie - zwykłej większości państw.
Teraz politycy Uważny czytelnik spyta:
"Jeśli to wszystko takie łatwe i proste, dlaczego nikt
wcześniej tego nie wymyślił"? Ależ wymyślił! Podobne
propozycje systemów głosowania, bazujących na prawie
Penrose'a, można znaleźć w kilkunastu pracach opublikowanych w
latach 2000-2004 przez naukowców z Czech, Francji, Izraela,
Niemiec, Polski, Szwajcarii, Szwecji i Wielkiej Brytanii. A
czy politycy europejscy znają takie systemy głosowania? Znają,
a raczej powinni znać, gdyż podobna koncepcja była oficjalnie
zgłaszana przez dyplomatów szwedzkich już w 2000 r., podczas
rokowań nad traktatem z Nicei. W tym roku kilkakrotnie
pozytywnie wypowiadał się o niej John Bruton, wpływowy polityk
irlandzki, były premier i obecny wiceprzewodniczący
Europejskiej Partii Ludowej, zrzeszającej ponad 50 chadeckich,
centroprawicowych i prawicowych partii z całej Europy.
Niestety, opracowanie i wysunięcie przez konwent
niereprezentatywnego systemu, a następnie nie do końca
przemyślane próby tworzenia na jego podstawie kompromisowych
rozwiązań, wydają się świadczyć, że większości europejskich
polityków zależy raczej na uzyskaniu doraźnych korzyści
politycznych niż na uchwaleniu optymalnego systemu głosowania
w Radzie UE. Dotychczasowe propozycje rozwiązania problemu
przez modyfikowanie systemu podwójnej większości nie mogą
doprowadzić do rezultatu, który byłby korzystny zarówno dla
Polski, jak i pozostałych krajów. Może więc warto potraktować
systemy oparte na prawie Penrose'a nie tylko jako czysto
akademickie koncepcje, ale jako podstawę kompromisu możliwego
do przyjęcia przez wszystkich członków unii.
Wojciech Słomczyński (Uniwersytet
Jagielloński) Tomasz Zastawniak
(University of Hull) Karol
Życzkowski (Uniwersytet Jagielloński i CFT
PAN)
JAROSŁAW KACZYŃSKI prezes
Prawa i Sprawiedliwości Z naszego punktu
widzenia najlepszy jest system nicejski. Daje Polsce
bardzo mocną pozycję, wzrasta nasza ranga i prestiż.
Walczymy o Niceę, by być pełnoprawnym członkiem UE, a
nie państwem szóstej kategorii. Jest jeszcze druga
strona medalu: system nicejski znalazł się w traktacie
akcesyjnym, który podpisaliśmy. Składanie nam teraz
innych propozycji jest niczym innym jak wypowiedzeniem
tego traktatu. |
ZYTA GILOWSKA
wiceprzewodnicząca Platformy Obywatelskiej
Kompromis jagielloński to system uwzględniający
dysproporcje w liczbie ludności poszczególnych krajów,
ale w sposób bardziej finezyjny niż pozostałe. Według
nas jest to kompromis możliwy do przyjęcia. Traktujemy
go jako element naszego programu politycznego.
|
ANDRZEJ LEPPER
przewodniczący Samoobrony Kompromis
jagielloński jest bardzo rozsądną i sprawiedliwą
propozycją: każdemu dać po równo. Nie będzie żadnych
państw poszkodowanych ani uprzywilejowanych. Samoobrona
jest gotowa go poprzeć. |
JANUSZ WOJCIECHOWSKI prezes
Polskiego Stronnictwa Ludowego Mamy tytuł do tego,
by bronić Nicei, dlatego nie wychylajmy się z żadnymi,
nawet najlepszymi propozycjami. Są kraje, którym
bardziej zależy na zmianie systemu głosowania. Niech coś
zaproponują - będziemy rozmawiać. System nicejski jest
dla nas najlepszy i kropka. |
KRZYSZTOF JANIK
przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej
Nie mówmy o kompromisach, bo jeszcze nie wiemy, jak
będzie działała Nicea. Za chwilę w Brukseli pewnie
zostanie przyjęty jakiś system głosowania, który wejdzie
w życie w 2009 r. Ale nie dajmy się zwariować i nie
umierajmy już za Niceę, Irlandię czy kompromis
jagielloński. |
ROMAN GIERTYCH
przewodniczący Klubu Parlamentarnego Ligi
Polskich Rodzin Żaden pomysł nam się nie podoba.
Nie będziemy uprawiać żadnych spekulacji. Jesteśmy
przeciwni konstytucji europejskiej, bo uważamy, że jest
to utrata suwerenności przez Polskę.
| | | |